Efekty po kuracji antytrądzikowej i refleksje chirurgiczne

Cześć wszystkim!:)
Co tam u Was tak przed weekendem? Ja w sumie swojego weekendu się już doczekałam i tak oto dziś melduję się Wam ze swojego pokoju, z dala od wielkomiejskiego życia w stolicy wielkopolski. Średnio co tydzień lub dwa stawiam się w szpitalu a to na wycinanki, a to znowóż na ściągnięcie szwów po nich. Tak że wczoraj byłam tam już na kolejnym zabiegu, już bez takich nerwów jak wcześniej. Teraz już wszystko jest takie mechaniczne, że mnie niezbyt rusza. Ba, nawet mam odwagę pożartować z personelem leżąc roznegliżowana na stole. Heh nawet zaczynam rozumieć ludzi, którzy zgadzają się na ukazanie jakiegoś zabiegu na nich na wizji. A dlaczego nie? Wszystko, co ma na celu uświadomienia ludziom rozwiązań pewnych problemów lub chociażby profilaktyki zdrowotnej jest jak najbardziej ok.

Od jakiegoś czasu staram się Wam opisać dalszy przebieg stosowania leku, który stworzyłam w grudniu. Wiele z Was było ciekawych efektów po dłuższym zastosowaniu, więc już piszę co i jak. Otóż stosowałam go do przecierania i lekkiego wklepywania oczyszczonej uprzednio twarzy na noc. Na dzień smarowałam skórę kremem ultranawilżającym z Bielendy Professional. No i efekt był taki, że przy kuracji wypryski znacznie szybciej znikały z twarzy, ale też nie zahamowało się też całkowicie ich pojawianie się. A co do zaskórników to te, które miałam to i tak nawet po manualnym oczyszczeniu z nich wróciły po niedługim czasie - oczywiście mówię tu o tych najbardziej problematycznych miejscach: nos, broda, trochę czoła. Nowych nie przybyło, co zdarza się co jakiś czas po zakończeniu już kuracji. Jeśli jeszcze coś chcecie wiedzieć to spokojnie pytajcie pod postem.
Mam zamiar nieco udoskonalić tę miksturę, głównie przez zmianę jej formy - z płynu do kremu, co przedłużyło by pozostawanie składników na skórze jeszcze dłużej i mogłoby być efektywniejsze.

Póki co to życzę Wam super wieczoru, pa ;)