Kiedyś kosmetyka i medycyna miały niewiele wspólnego. Kosmetyka kieruje się ozdabianiem, pielęgnacją ludzkiego ciała (zadbany człowiek - mniejsze ryzyko chorób), a medycyna leczeniem powstałych już problemów zdrowotnych. Później powstała taka nauka pod nazwą kosmetologia, która je połączyła. Dlatego od tego momentu osoba, która zajmuje się ozdobą skóry i jej przydatków jest po prostu wizażystką, stylistką. Kosmetolog musi mieć podstawowe pojęcie o dermatologii, mikrobiologii, anatomii i fizjologii, biofizyce, fizykoterapii, chemii kosmetycznej, a nawet farmakologii.
I właśnie dziś będzie post rodem z apteki;P
Na pewno każdy z Was ma swoją apteczkę, w której ma środki potrzebne w zależności od powstałych potrzeb. Moja mniej więcej tak wygląda.
Pierwsze, co mi się kojarzy z pojęciem 'apteczka' to takie plastikowe pudełko w samochodzie z rozmaitymi opatrunkami, plastrami i wodą utlenioną.
Jednak w domu to za mało. Potrzeba leków, maści.
Przez parę lat zdążyłam uzbierać wszystko to, czego potrzebować bym mogła. Jest to:
1. Skinoren - stosunkowo świeży nabytek. Kupiłam go tydzień temu, rzekomo na wągry. Z polecenia lekarza. Maść, a raczej 'krem' nie zalicza się też do tych tanich, bo kosztuje, bagatela, 50zł. No, ale dopiero zaczęłam go stosować, efekty dokładniej mam zamiar przestawić po dokładnym rozeznaniu.
Fakt faktem przydać się może zawsze maść przeciw wypryskom, tak w razie W, jeśli już ośmielą się pojawić.
2. Okrągłe pudełko, w którym pierwotnie znajdowała się tylko i wyłącznie wazelina Ziaji, zajmuje teraz moja prywatna 'maść'. Widać na nim adnotację 'L', a jest to nic innego jak pierwotny kosmetyk ze sporą ilością eterycznego olejku lawendowego, który ma takie właściwości:
stymulująca - układ nerwowy i krążenia; uspokajająca - w nerwicach, bezsenności, nadpobudliwości; antyseptyczna; przeciwgrzybiczna; łagodząca objawy przeziębienia, kaszlu, kataru, zapalenia zatok, egzemy, trądziku, ukąszenia owadów; przeciwbólowa - bóle głowy, bóle menstruacyjne.
Parę miesięcy temu po prostu rozwaliłam sobie paznokcia niewygodnym butem, potem ten przestał rosnąć i w ogóle pofałdowany był cały. Nic nie pomagało, ale po zastosowaniu tego oto mazidła i po intensywnym wmasowywaniu go co wieczór u nasady paznokcia pomogło. Niedługo potem zaczął odrastać zupełnie zdrowy.
3. Kolejna maść to Tormentiol. Działa przeciwzapalnie, antybakteryjnie i łagodzi podrażnienia. Dobra na wszelkie rany, otarcia. Podobno niektórym pomagał na trądzik, niestety mi nie.
4. Hydrokortyzon - na wszelkie pokrzywki, krostki wywołane alergią. A także na takie wywołane np. depilacją maszynką w miejscach intymnych.
5. Arcalen - tzw. 'maść dla sportowców'. Idealna po powrocie z gór, kiedy to miałam posiniaczone nogi spowodowane licznymi upadkami podczas nauki jazdy na desce. Załatwi każdy siniak, czy stłuczenie, jeśli będziemy wmasowywać ją kilka razy dziennie w to miejsce. (No ja oczywiście robiłam to rzadziej i dłużej z nimi chodziłam.:)
6. Naproxen (nie ma go na zdjęciu) - przeciwbólowa maść no. 1. Wystarczy wmasować i ból powoli odchodzi. Działa nawet na nerwobóle.
7. Krople dla oczu zmęczonych - kupiłam w Rossmannie. I niewiele pomagają, dobre dla osób z tendencją do suchych oczu, po po zaaplikowaniu ich błyskawicznie zaczynają mi łzawić. Ale jakieś specjalnej ulgi nie przynoszą...
8. Tabletki typu No-Spa (rozkurczowe) i Paracetamol, Ibuprofen (przeciwbólowe) - ich nie trzeba nikomu przedstawiać. Ciekawym przypadkiem jest tu Pyralgina, która ma bardzo dużą ilość paracetamolu w sobie i ponadto niewielkie ilości środka uspokajającego, śmiesznie się rozczulam zawsze jak ją zażyję.^^
9. Krople do nosa - tutaj: Xylorin - jest ona naturalny dosyć, na bazie octu. Mi on zbytnio do gustu nie przypadł, ale moja lekarka go uwielbia non stop przepisywać. Zresztą jestem zdania, że bez kropli do nosa też można się pozbyć kataru i to nawet lepiej. Ale wiadomo, różne bywają przypadki, więc lepiej mieć.
10. Tabletki na gardło - tutaj: Septolete Plus - zawsze jak je wyciągam śmieję się, że mam viagrę, bo są perfidnie niebieskie i jeszcze umieszczone na tle czerwonego sreberka.:)
11. Dento Sept A - to taki płyn przeciwbólowy dobry na obrzęk dziąseł. Pomagał, kiedy dostałam atak godny leczenia kanałowego...
12. Witaminy - tutaj: A+E, Bellisa i zachwalany pod niebiosa prawie Calcium Pathotecium - kiedyś brałam regularnie, ale ostatnio gdzieś w necie wyczytałam, że coraz więcej śmierci wynika z nadmiaru witamin w organizmie, niż z ich niedoboru. Trochę dało mi to do myślenia, w sumie do dziś zażywam je sporadycznie.
Jej :0 dużo tego masz. U mnie w domu też jest trochę tych leków, maści itp. :D
OdpowiedzUsuńSkinoren: też uzywałam z przepisu lekarza- cena za wysoka i w ogóle nie działał :(((((((
OdpowiedzUsuńpost stary ale jest jedna rzecz warta komentarza: pyralgina nie ma w sobie ani pół mg paracetamolu, zawiera jedynie metamizol sodowy. Nie zawiera też żadnych dodatków środków uspokajających. To substancja czynna - metamizol oprócz działania p/bólowego ma rozkurczać mięśnie gładkie, a może też wywierać działanie uspokajające. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńjeju, dzięki za fatygę:) nie wiem, co mi się wzięło z tym paracetamolem w pyralginie, teraz już wszystko wiem:)
UsuńGeneralnie unikam medykamentów, zwykle staram się ratować domowymi sposobami. Zawsze mam jednak przy sobie coś do doraźnego stosowania przy bólach brzucha i apap- na gorączkę i ból głowy. W domowej apteczce tez oczywiście plastry i środki dezynfekujące.
OdpowiedzUsuń