14 marca 2015

"50 twarzy Greya" - moje spostrzeżenia odnośnie filmu

Hej wszystkim. Część z Was na pewno pamięta jak kilka lat temu publikowałam tu moje recenzje trylogii o Greyu. W kinach niedawno miała miejsce premiera ekranizacji pierwszego tomu, a w społeczeństwie zapadła ogólnokrajowa podnieta na punkcie tego wydarzenia. Na portalach społecznościowych pojawiały się zdjęcia kupionych biletów, kadry z filmu (których podejrzanie dużo wyciekło do sieci na długo przed premierą) i opisywane przeżycia towarzyszące temu wydarzeniu. Nie brakowało tego też w świecie realnym, gdzie często słyszało się rozmowy na ten temat.

Generalnie mam coś w sobie z nonkonformisty i nie lubię gnać za innymi. Gdy widziałam jak zaczyna się ten szał na Greya, powoli zaczynałam myśleć, że ta fabuła już mnie tak nie fascynuje jak na początku. Zresztą każdy z nas chyba ma coś takiego, że poznając coś nowego przepada w tym bez reszty, a z czasem ta fascynacja słabnie. Moja przygoda z książkami E L James zaczęła się gdy tylko wyszło ich polskie tłumaczenie. Strasznie podobała mi się fabuła, bo było w niej coś nowatorskiego, niecodziennego. Nie oszukujmy się - nie przeczytamy o BDSM w Harleqinach.


Do kina nie poszłam, bo nie chciałam. Poczekałam dwa tygodnie i obejrzałam film w internecie. Był nudny. Nie dlatego, że już czytałam książki i wiedziałam co będzie dalej, ale dlatego, że dużo pobocznych wątków wycięto. Akcja dotyczyła tylko i wyłącznie relacji między głównymi bohaterami, jakby poza sobą nie mieli kontaktów z innymi bohaterami, np. scena odwiedzin matki Christiana - przyszła, przeszła przez salon, wypowiedziała kilka zdań i wyszła albo Kate, która była chora, później pojawiła się w scenie miłosnej z Elliotem i chyba to tyle, nie wspominając już o Mii, która pojawiła się w filmie może na minutę, dwie. Nie wiem jak Wy, ale ja to odebrałam jako strasznie groteskowe, niezbyt realne.


Słyszałam opinię jakoby film nie podobał się ludziom, bo ci liczyli na porno, a nie film romantyczny. Jakby to był jedyny powód. Były sceny z klapsami, ale sceny łóżkowe, podczas których obserwujemy twarz głównej bohaterki, która wzdycha nie zrobiły na mnie wrażenia. Uważam, że równie dobrze mogłoby ich nie być. Sceny z wiązaniem ograniczały się do związania dłoni i były powtarzana kilka razy, ale wystarczyłoby nawet raz, bo w każdej wyglądało to mniej więcej tak samo tylko zmieniał się kolor sznurka, czy materiał wokół nadgarstków. Generalnie jeśli ktoś widział prawdziwy, typowy BDSM to wie, że to, co pokazali w filmie to jakiś jego daleki kuzyn nie mający zbyt wiele wspólnego z zamysłem autorki.

No i scena końcowa, która odbiega od tej pierwotnej. Pytałam znajomych, którzy nie znali fabuły i odbierali to jako "niewiele znaczący foch bohaterki" nie świadczący o tym, że miałaby się już nigdy więcej nie spotkać z Greyem. Przypomnę, że w książce oficjalnie się rozstali i obydwoje (każde na swój sposób) próbowali żyć dalej.

Podsumowując - film jakoś mnie nie zachwycił, a nawet rozczarował nieco. Odtwórca tytułowej roli nie wydawał się taki bezwzględny i złowrogi jak prezentował się na kartkach powieści. A główna bohaterka, która w książce mnie miło zaskakiwała,  na ekranie nieco zawstydzała swoim stylem bycia i naiwnością. Ale to tylko moja opinia. Wiem, że jest dość dużo fanów ekranizacji i nic do nich nie mam. Proszę Was tylko o obiektywność w wyznawaniu swojego zdania na ten temat. ;)

Linki do wcześniejszych recenzji trylogii na papierze:
50 Twarzy Greya
Ciemniejsza strona Greya
Podsumowanie trylogii

6 komentarzy:

  1. Nie byłam na tym filmie i do książki jakoś mnie nie ciągnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ja przeczytałam książkę ale wgl mi się nie spodobała . Film rozpoczęłam oglądać na internecie ale po 10 minutach wyłaczyłam . Także nie zostałam fanką ani ksiazki ani filmu .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za opinię, widzę, że mamy podobne odczucia co do filmu ;)

      Usuń
  3. książkę czytałam, ale filmu nie dałam rady obejrzeć do końca, zgadzam się z Tobą co do recenzji, bardzo płytki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki, zwykle tak bywa, że coś jest bardzo popularne, mocno reklamowane, a potem okazuje się nieciekawe ;)

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz.
Na pytania odpowiadam pod postami.