15 lutego 2013

Co mnie irytuje w światku blogowym - czyli o kwasach słów kilka

Miała być recenzja, ale będzie kiedy indziej. Dziś chciałam zwrócić na pewien dość powszechny problem ostatnio, a mianowicie zbyt entuzjastyczne podejście ludzi do zabiegu eksfoliacji skóry kwasami.

Panuje takie przekonanie - 'po co płacić kosmetyczce plus minus 50zł za jeden zabieg, nie mówiąc już o serii, skoro można kupić sobie zestaw z kwasem i zrobić samemu, by osiągnąć ten sam efekt'?
W tej chwili polemizowałabym nad wyrażeniem 'osiągnąć samemu ten sam efekt'. Przecież wystarczy tylko oczyścić skórę, nałożyć kwas, poczekać ileś tam czasu (tzn. aż skóra nie zacznie piec, swędzieć itp.), zmyć wodą i jest ok.
No właśnie, tylko czy jest ok?
Czytając podejrzanie dużo ostatnich recenzji na ten temat wychodzi na to, że osoby bez wykształcenia kosmetycznego nie wiedzą jak wykonać odpowiednio ten zabieg, aby sobie nie zaszkodzić. Jest tak głównie przez to, że większość z nich traktuje kwas jako peeling enzymatyczny. A tak się nie da. Już na samych blogach przeczytamy np. "nałożyłam szwagierce kwas (glikolowy 30%), po paru minutach skóra zaczęła ją tak piec, że biegała po domu, bo miała nadzieję, że jej ulży" albo "zrobiłam sobie peeling kwasowy (mlekowy 80% (!)) i po nim wyszło ma na brodzie coś podobnego do liszaju, na szczęście stos kremów nawilżających po jakimś czasie pomógł mi się go pozbyć".  Nie wiem jak Wy, ale ja czytam i ręce załamuje. A to nie wszystko, podobno na Wizażu powstał osobny wątek, w którym dziewczyny dzielą się przykrymi konsekwencjami swoich prób z kwasami.

Stąd pomysł na notkę informacyjną o kwasach, dla wszystkich którzy już z nimi próbowali albo mają zamiar.
 


Na początek stosuje się kwasy o małej cząsteczce (która słabiej penetruje naskórek, np. kwas migdałowy), która jest bezpieczniejsza i nadaje się generalnie do wszystkich typów cer. Dużą cząsteczkę ma np. kw. glikolowy i jest on przeznaczony głównie do skór tłustych, trądzikowych, ew. mieszanych.
Ważne jest też stężenie, na początek najlepsze jest takie poniżej 30%. Kolejną istotną sprawą jest pH kwasu, o którym chyba wiedzą tylko nieliczni, z tego co zdążyłam zaobserwować. 1-3 wykazuje działanie keratolityczne (złuszczające), powyżej 3 pH nawilżające - tak, kwasy mogą też nawilżać.

Te wszystkie czynniki i dokładna diagnostyka kosmetyczna skóry są potrzebne, aby wybrać odpowiedni kwas, dlatego najlepiej udać się do profesjonalistki. Bo po co męczyć się w domu, a potem narzekać i cierpieć jak skóra zacznie schodzić albo rozszerzone naczynka się uwydatnią?

Poza tym nie wszystkie kwasy można nakładać na całą twarz od razu, niektóre nakłada się częściami, a potem neutralizuje i idzie w kolejne miejsce. Przed zabiegiem należy zabezpieczyć wszelkie znamiona, pieprzyki i je omijać przy nakładaniu kwasu. Skóra nie może być podrażniona, mieć niezagojonych ran, ani wyprysków ropnych w trakcie zabiegu!

Przed nałożeniem kwasu należy przygotowywać skórę do nich już jakieś kilka tygodni wcześniej stosując na noc krem z niewielkim stężeniem kwasów. Przed samym zabiegiem dodatkowo stosuje się żel z również małą zawartością kwasu, aby skórę przygotować na nałożony chwilę później kwas. Potem należy zabezpieczyć znamiona. W zależności od rodzaju kwasu nakładamy go na całą twarz albo jej partie. Po kilku minutach (2-10) NEUTRALIZUJEMY go specjalnym środkiem, który znajdziemy prawie w każdym zestawie, bądź np. dwuwęglanu sodu, zasady wapiennej, czegoś o zasadowym pH, aby skóra wróciła do normy, a kwas został unieszkodliwiony. Później należy nałożyć regenerującą maseczkę, aby wyciszyć skórę.
Zabieg powtarzamy co tydzień (zaleca się serię ok. 6 zabiegów), w czasie między kolejnymi aplikacjami kwasu nie używamy kremu z kwasami, lecz dopiero po jej zakończeniu, aby przedłużyć efekt.


12 komentarzy:

  1. ja osobiście używałam tylko toniku z kwasami z Biochemii Urody, ale ani nie pomógł ani nie zaszkodził ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. toniki z reguły są delikatniejsze, niż chociażby krem, czy maska, ich stężenie kwasów najczęściej to 2-5%

      Usuń
  2. Ja sama nie odważyłabym się położyć sobie kwas w domu... używam jedynie kremów, ale tylko zimą. Będą u kosmetyczki robiła ze mną wywiad i gdy się dowiedziała, jakie kremy używam dobrała mi troszkę mocniejszy kwas - ale oczywiście wszystko pod kontrolą :) Nic nie piekło...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no i dobrze, sama polecam wybranie się do kosmetyczki:)

      Usuń
  3. Bardzo przydatny post, na pewno wielu osobom się przyda. Ja sama nie odważyłabym się na domowe stosowanie, mam zamiar iść do kosmetyczki jak tylko buźka mi się wygoi odpowiednio;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przydatny post, to na pewno. Ja nigdy nie używałam kwasów i póki co mnie nie ciągnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. możliwe, że jesteś w mniejszości, ale wszystko ma swoje plusy:)

      Usuń
  5. ja jestem na nie dla kwasów, tak u kosmetyczki jak gdziekolwiek indziej nie ufam im i tyle jakiego stężenia by nie miały

    OdpowiedzUsuń
  6. Hhaah, kobieta potrafi :). Ja się na tym kompletnie nie znam, i jeśli kiedyś bym się zdecydowała na taki zabieg, to tylko u kosmetyczki, nie u koleżanki, która się na tym "zna" :).

    Buziaki :*.

    OdpowiedzUsuń
  7. no na pewno kombinowanie samemu bez dość porządnej wiedzy może się paskudnie skończyć, kwasy to nie żarty..mozna zaoszczędzić ale czy warto ryzykować?

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz.
Na pytania odpowiadam pod postami.